poniedziałek, 22 lipca 2013

Trzy z sześciu i powtórka z rozrywki

Pora na kolejną notkę koncertowo - wspomnieniową. Po założeniu bloga parę osób zaczęło mi sugerować, co opisać. Jedną z nich była kumpela z naszej studenckiej paczki - Emilia. A jej sugestia dotyczyła ubiegłorocznych Konfrontacji Teatralnych odbywających się cyklicznie w łódzkim Centrum Kultury Młodych (znanym potocznie jako CKM). W ramach wspomnianego festiwalu postanowiłyśmy wybrać się na koncert lokalnej gwiazdy - Blue Cafe.

Czwartkowy wieczór. Czekamy na wieczorną turę zajęć, rozmawiamy. Zawiązuje się muzyczny temat, dyskusja, że fajnie byłoby wybrać się wspólnie na jakiś koncert.
- Dzisiaj Blue Cafe w CKM. - mówię jako chodząca mapa łódzkich koncertów. Następuje niedługa chwila ciszy, po której pada wspólna "męska" decyzja: idziemy! Dalsza część naszej dyskusji dotyczyła planu jak się tam dostać, z centrum na Chojny jest kawałek drogi. Jednak nie ma dla nas rzeczy niemożliwych :)

Z trudem usiedziałyśmy za wykładzie lekko zrywając się z jego końcówki, po czym pognałyśmy na przystanek na tramwaj linii 15. Albo 15A, nigdy nie pamiętam, bowiem obie linie do pewnego momentu mają (a właściwie podobno miały) wspólną trasę, po czym nieco się ona zmieniała. Nas interesowała tylko jedna z nich :) I oczywiście wsiadłyśmy do tej niewłaściwej.

Czekanie na przesiadkę kosztowało nas tyle samo, co czekanie na właściwy tramwaj. Jednak cierpliwość popłaca i "nieco" spóźnione "bez większych problemów" dotarłyśmy na miejsce. Koncert trwał już w najlepsze (link), lecz to nam nie przeszkodziło w zabawie :) Co prawda nie trwała ona zbyt długo, ponieważ niewiele po naszym dotarciu do CKM przyszedł czas na bisy..ale i tak warto było tłuc się przez połowę miasta. Po koncercie zdecydowałyśmy się jeszcze zaczekać - skoro jechałyśmy przez całe miasto, to niech chociaż jakieś zdjęcia pamiątkowe będą. Czy autografy.

I tym razem czekanie trochę trwało, lecz zgodnie z zasadą "jak my pójdziemy, to oni wyjdą" dzielnie trwałyśmy z innymi, również czekającymi osobami obserwując jak zespół techniczny składa sprzęt. Przy okazji zauważyłyśmy setlistę stwierdzając, że jednak zbyt dużo koncertu nas nie ominęło:) Kto czeka, ten się doczeka i tak też było tym razem :) A my utwierdziłyśmy się w tym, że spontany są najlepsze.

Parę miesięcy później miałam okazję ponownie być na koncercie Blue Cafe, tym razem na WOŚP. Ale o tym może już innym razem. A tymczasem odsyłam do bloga Emilii, a tych, którzy wybierają się w jakąś podróż (nawet do sąsiedniego miasta) zachęcam do rejestracji na http://bit.ly/TaniDojazd :)

1 komentarz: