niedziela, 14 lipca 2013

Średzkie Sejmiki Kultury

Doświadczalnie zdecydowałam się opisać jeden z niedawnych wyjazdów do Środy Wielkopolskiej. Powodem owej wyprawy był koncert Ani Wyszkoni. Podobno spontany są najlepsze. Coś w tym jest.

Podróż z Pauliną, Magdą, Syśką i jej chłopakiem-kierowcą Kamilem należała do bardzo wesołych, poniekąd była dla mnie wyjątkowa - po drodze mijaliśmy parę bardzo ważnych dla mnie z pewnej przyczyny miejscowości. Ironia czasu, losu? Don't know.

Chwilę po dotarciu do średzkiego Parku Łazienki (też Wam się z czymś ta nazwa kojarzy?;)) z dziewczynami udałyśmy się w stronę toalet. I zaczęło się...



Powyższe tłumy wprawiły nas w stan mieszanki emocjonalnej. Z jednej strony radość, w końcu od wcześniejszego koncertu Ani, na którym byłyśmy, minęło zaledwie 4 dni. Z drugiej strony troszkę poganiał nas czas i pęcherz, z trzeciej natomiast ile można czekać? :) Po jakimś czasie skierowałyśmy się do reszty ekipy, wylewnym powitaniom zdawało się nie być końca, aż w końcu zgodnie z tradycją weszliśmy przed barierki. Wówczas na scenie produkowali się tzw. rycerze, trochę pokazywali swoje umiejętności, trochę próbowali ich przekazać przypadkowym osobom zaproszonym z publiczności. Warto dodać, że supportował ich popularny ostatnio zespół Weekend, który odmówił bisowania, bo pędzić musiał na kolejny koncert do miejscowości X.

Po zakończeniu rycerskiego pokazu pojawiła się Aniuchowa kurtyna, a my wypatrywaliśmy rozstawiających się członków Najlepszego Zespołu:) Nie bez przyczyny użyłam tego pojęcia z dużych liter, uwielbiam ludzi współpracujących z Anią. Każdy z Nich wnosi ze sobą nie tylko swój talent, ale i indywidualną osobowość. A przy tym naprawdę czuć Ich przyjaźń między sobą:)

Koncert - ostatnio dość standardowa setlista, na "firankowym" "Powietrzu" poczynając, przez "Z cisza pośród czterech ścian""W całość ułożysz mnie" i serię innych mniej lub bardziej popularnych piosenek, na będącym ostatnim bisem, a tego dnia wyjątkowo magicznym dla mnie "Wiem, że jesteś tam" kończąc. W międzyczasie nie zabrakło także chwili wspomnień i hołdu w stronę Marka Jackowskiego symbolizującego się w Jego piosence "Odnajdziemy się" (płyta we wrześniu!) oraz "Raz dwa raz dwa" :) A podczas "Czy ten pan i pani" Ania oczywiście podzieliła się mikrofonem z publicznością :) Ja i tak najbardziej lubię, gdy w połowie koncertu cały zespół jest z przodu:



Po koncercie uskutecznialiśmy się towarzysko, nieco nabijając się z występujących pań. Nazwy zespołu nie pamiętam, może to i lepiej. Nawet Ania, która wyszła rozdawać autografy tłumowi przepychających się ludzi zerkała z przerażeniem..mądra z niej babka:) A niee..one się chyba "Marakuje" nazywały..czy coś w ten deseń.... :))

Gdy Ania skończyła swoje obowiązki względem fanów, udała się z powrotem do namiotu udzielić kilku wywiadów. Poszliśmy za nią, swoje odczekaliśmy i nastąpiła ostatnia część wieczoru - spotkanie. Szczegółów opisywać nie będę, jedna z dziewczyn z FC jak zawsze przyniosła pyszne ciasteczka i wspólnie spędzony czas bardzo mile wspominam :)
Podczas powrotu emocje zaczęły opadać, zrobiło się lekko sennie, aczkolwiek wciąż było bardzo miło. To był udany wyjazd. Trzeci koncert Ani, na którym byłam w tym roku (wcześniej był Toruń i Łódź), ale i najlepszy. Jednak co plener, to plener...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz