niedziela, 7 lipca 2013

Powroty do Ślesina i 40h na nogach, cz. 1

W ten weekend trwają dni Ślesina - miejscowości położonej w Wielkopolsce niedaleko Konina. Występuje m.in. Jula, Kombii i Mateusz Mijal. Historia lubi toczyć koło - z Mateuszem miałam okazję się tam widzieć dwa lata temu podczas dni miasta. Wówczas również tam występował, tylko w nieco innej roli.. :)

Mało kto wie, że Mateusz przez parę lat grał w zespole Ich Troje. To na trąbce, to na klawiszach, raz nawet chórkowo wspomógł zespół na potrzeby realizacji telewizyjnej. I mi, jako wieloletniej fance zespołu, zdarzyło się pojechać na tamten koncert z trójką znajomych (a właściwie z moją imienniczką Natalią, Mileną i Adrianem). Podróże mijały nam w bardzo wesołej atmosferze, jednak blisko to nie było. Z czego pamiętam, najpierw z Adrianem z Jeleniej skierowaliśmy się autobusem do Kalisza, we Wrocławiu dosiadły się do nas dziewczyny. W Kaliszu mieliśmy trochę czasu do pierwszej przesiadki, skusiliśmy się na wizytę w KFC i najgorszą tortillę, jaką w życiu jedliśmy. Była naprawdę okropna, skoro do dzisiaj pamiętam :) Z Kalisza autobusem do Konina, a stamtąd już tylko przysłowiowy "rzut beretem" do celu. Jako że mieliśmy bardzo mało czasu, z Natalią wynegocjowałyśmy z taksówkarzem mocny tańszy dojazd do sąsiedniej miejscowości, dzięki czemu niewiele później znaleźliśmy się na miejscu imprezy.

Jadąc martwiliśmy się o dwie rzeczy: czy zdążymy i jaka będzie pogoda. Popadywał deszcz, niebo nie dawało nam optymizmu. I faktycznie, o ile czas był po naszej stronie, pogoda mniej. Na szczęście wraz z rozpoczęciem koncertu, ustał deszcz i przez następne 1,5h pogoda była równie sprzyjająca, jak atmosfera ogółem :) Dla wielu z nas koncert o tyle wyjątkowy, że po raz pierwszy na żywo mieliśmy okazji wysłuchać wówczas obecnej, "nowej" wokalistki zespołu Justyny "Jazzty" Panfilewicz. I dziewucha od samego początku wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Lubię, gdy wokalist(k)a ma chrypę w głosie i potrafi się należycie "wydrzeć", a zarazem łagodnie zaśpiewać spokojniejsze numery. I taka właśnie jest Jazzta:) Chwilami tylko nagrane chórki jej poprzedniczki doprowadzały do irytacji zagłuszając nieco występującą solistkę. Bywa i tak. Ciąg dalszy nastąpi, żeby były jakieś zdjęcia, bo komputer, na którym piszę teraz ma jakieś bliżej nieokreślone pretensje do płyty :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz