czwartek, 11 lipca 2013

Powroty do Ślesina i 40h na nogach, cz. 2

To był dobry koncert. Albo ja jestem mało obiektywna po kilkunastu latach słuchania IT :) Zaraz po jego zakończeniu, znowu zaczęło padać. A przecież jeszcze nasza czwórka miała po róży dla każdego z okazji 15-lecia istnienia..

Wśród IchTrojowian przyjęło się tak, że po koncercie wchodzimy na spotkanie z zespołem, ale nie wszyscy razem, bo nikt by takiego szturmu nie przeżył, tylko w grupkach po parę osób. Biorąc pod uwagę kwiatki, nasza czwórka trzymała się razem. I tak (z czego pamiętam) ja dawałam różę Jackowi (żeby kobieta mężczyźnie?! Fan idolowi w tym wypadku bardziej przystoi..;)), Adrian Justynie, Natalia Michałowi, a Milena (coś trzeba z czwartą różą zrobić..) Dominice wtedy-jeszcze-Tajner. Pomimo marnej pogody kwiatki dotrwały, chociaż mam już różne doświadczenia z takimi sytuacjami związane. O tym innym razem:)

Spotkanie zarówno z zespołem, jak i resztą fanów przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Jak to zwykle bywa, w pewnym momencie nadchodzi chwila rozstania i każdy idzie w swoją stronę. A że naszym planem było czekanie do 5:.., wyjątkowo nam się nie spieszyło. Od przypadkowych mieszkańców Ślesina uzyskaliśmy informację, gdzie znajduje się przystanek i skierowaliśmy się w stronę rynku. Bo co będziemy całą noc na przystanku kwitnąć, a taki rynek zdaje się być bezpieczniejszy :)

I bezpiecznie faktycznie było. Przez dobre dwie godziny regularnie patrolował nas radiowóz policji. W końcu Adrian, jak to na mężczyznę przystało, wypiął pierś z identyfikatorem zespołowym do przodu, panowie z policji widząc o co chodzi stwierdzili zapewne, że mieniu publicznemu nie grozi nic niebezpiecznego z naszej strony, odpuścili dalsze patrolowanie tego rejonu. A my trochę rozmawiając, trochę spacerując i trochę się wygłupiając, spędzaliśmy wspólnie czas. Sporo dyskusji wywołała pewna dedykacja Michała dla Adriana..ale może tutaj tego tematu poruszać nie będę :)))

Po paru godzinach przenieśliśmy się na przystanek i jakiś czas potem doczekaliśmy się pierwszego busa. Jedna przesiadka i z powrotem Jelenia Góra :) Następnie skierowałam się już sama na odpowiedni przystanek, a że do domu z JG tylko 15 km, tak więc niewiele później dotarłam do domu. Chociaż staraliśmy się coś drzemać w czasie podróży, nie można tego nazwać snem. Wieczorem, gdy kładłam się spać, wyszło mi, że byłam w sumie ok. 40 godzin na nogach. Ale spędzony czas z pewnością należy do tych niezapomnianych, a ja przy okazji poznałam swoje możliwości :) Zresztą niedługo, bo za miesiąc szykuje się równie szalona wyprawa. Ale o tym w swoim czasie... :)

A co do zdjęć..kiedy płyta robi problemy, nic na siłę..ja i tak wychodzę z założenia, że najważniejsze zdjęcia są w głowie, w sercu..a kto miał je widzieć, zobaczył już i tak dawno temu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz